Tuż przed końcem kadencji samorządowej rozmawialiśmy z Romanem Kołbucem, kończącym swoje urzędowanie przewodniczącym rady gminy. Opowiedział nam przede wszystkim, jak wspomina ostatnie 5,5 roku, ale też o swoim starcie w wyborach, w których jak już wiemy przegrał z Piotrem Szlapą.
Jak podobał się Panu debiut w roli radnego i przewodniczącego rady gminy?
Roman Kołbuc: Na pewno były to niezapomniane chwile. Szybko dotarło do mnie na co się ważyłem. Kiedy spostrzegłem, jak ważna jest to funkcja, jak wiele osób mi gratuluje, w jaki sposób to robią i jakie mają oczekiwania wobec mnie, trochę zadrżały mi nogi. Natomiast wydaje mi się, że tym bardziej rzuciłem się w wir wydarzeń i szybko złapałem wiatr w żagle.
Dlaczego w 2018 roku zdecydował się Pan na start w wyborach?
Roman Kołbuc: Taka decyzja była niewątpliwie dziełem pewnego przypadku. Na fali protestów przeciw powiększeniu Opola stałem się osobą trochę bardziej rozpoznawalną, a sam zawsze angażowałem się w sprawy społeczne, czy to w pracy zawodowej, czy w radach rodziców. Pamiętam jeden wieczór, kiedy gryzłem się z myślami i nie mogłem pogodzić się z podziałem naszej gminy oraz z tym, że w Gminnym Ośrodku Kultury rozpoczął się protest głodowy. Dzień później wziąłem dwa tygodnie urlopu i dołączyłem do głodówki. Wtedy moje zaangażowanie zaczęło się na poważnie. Wśród osób, które również aktywnie włączyły się w obronę gminy, pojawiła się inicjatywa, abym kandydował do rady gminy. Zgodziłem się, reszta już poszła w miarę płynnie i w dużej grupie zostaliśmy radnymi.
Pamięta Pan swoje pierwsze posiedzenie?
Roman Kołbuc: Pamiętam i nie zapomnę. Od początku kadencji prowadzę profil facebookowy, w którym dzielę się nie tylko ważnymi rzeczami, ale też bardzo dużą ilością drobnostek i dygresji. Ostatnio natknąłem się na swojego starego posta, w którym opisywałem nasze pierwsze posiedzenie. Przez nieuwagę nie zagłosowałem wtedy w pierwszym głosowaniu, jakie przeprowadzałem jako przewodniczący rady gminy. Było 14 głosów za i jedna osoba, która nie oddała głosu – to byłem ja. Pierwsze koty za płoty, oczywiście co do rozstrzygnięcia głosowania nie miało to żadnego znaczenia. Natomiast przy ślubowaniu radnych miałem łzy w oczach, myślę że wszyscy poczuliśmy wagę tego, co robimy. Było też ślubowanie wójta, które na sesji nazwałem… zaślubinami. Nerwowość była okropna, ale myślę że udzielało się to wszystkim, więc chyba nikt tych potknięć nie dostrzegł.
Czyli było sporo stresu, a czy pojawiła się też duma?
Roman Kołbuc: Byłem bardzo dumny i do dzisiaj jestem. Jestem zakochany w radzie gminy, uważam, że obecna formuła lokalnych rządów to najważniejsza przemiana dokonana w polskim samorządzie terytorialnym, ubolewam jedynie, że nie jest do końca właściwie wykorzystywana i to chciałbym zmienić. Szczerze mówiąc bardzo mi żal, że to już koniec kadencji. To była najdłuższa kadencja samorządowa w historii Polski, a jednak minęła za szybko. Dużo było przepięknych sytuacji, dużo konfliktowych i trudnych. Już mi tego emocjonalnego tygla brakuje.
Jakie sprawy z tej kadencji, którymi zajmowała się rada gminy, były Pana zdaniem najistotniejsze i najbardziej Panu na nich zależało?
Roman Kołbuc: Wydaje mi się, że nie ma w Echu Gmin tyle miejsca, żeby opowiedzieć o wszystkich sprawach, z których jestem dumny. Pięć i pół roku to szmat czasu i od kwestii drobnych do bardzo poważnych było tego ogromnie dużo. Pierwsze co mi się nasuwa to rzeczy, które widać gołym okiem. Jestem pewny, że każdy dostrzega, że gmina pojaśniała i wypiękniała. Widać to po drogach, skwerach, parkingach, placach zabaw, a szczególnie po wielu nowych lub remontowanych budynkach. Nowa świetlica w Dobrzeniu Małym, sołtysówki, stołówka, Centrum Opiekuńczo-Mieszkalne, termomodernizacja urzędu gminy, rewitalizacja wokół kąpieliska Balaton – to tylko niektóre z wielu elementów. Po latach, gdy gminie finansowo wiodło się lepiej, musieliśmy zmierzyć się z sytuacją, w której pieniędzy brakowało praktycznie na wszystko. Dlatego jednym z naszych pierwszych postulatów było uruchomienie referatu rozwoju, zajmującego się pozyskiwaniem środków zewnętrznych. Taki referat powstał praktycznie od razu i w sumie Gminę zasiliło już ponad 30 milionów złotych z różnego rodzaju dotacji i grantów. To wszystko działo się na naszych oczach.
Poza tym przyjęliśmy Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Bardzo istotny dokument, oczekiwany przez wielu mieszkańców, bardzo ważny dla funkcjonowania gminy. To była trudna sprawa, z którą wiązało się wiele wniosków i trudnych decyzji, siedzieliśmy nad tym miesiącami, ale się udało. Wprowadziliśmy uchwałę dotyczącą obniżenia podatków dla nowych inwestycji. Bardzo się z tego cieszę, to była inicjatywa uchwałodawcza radnych, przeforsowaliśmy to i miejmy nadzieję, że prędzej czy później coraz więcej przedsiębiorstw będzie z tych obniżek korzystać. Podjęliśmy szereg innych dokumentów, że wymienię tylko ostatnie – Gminny Program Rewitalizacji i Strategię Rozwoju Gminy do roku 2030. Dzięki tym dokumentom można się też starać o różne środki zewnętrzne i w ogóle wyznaczają one kierunek tego, co dalej będzie się działo w naszej gminie, bez względu na to, kto będzie nią kierował.
Mógłbym tak wymieniać bardzo długo. Dla mnie super ważna była też transparentność. Wydaje mi się, że od początku kadencji widać było, że na to naciskałem. Od tamtej pory prężnie działa gminny profil na Facebooku, działają aplikacje, internetowa strona Gminy wielokrotnie była przeobrażana i wygląda coraz lepiej, a ja prywatnie, od ponad 5 lat, również prowadzę profil facebookowy na którym informuję o rzeczach ważnych i drobnych, gdyż wiem jakie to jest mieszkańcom potrzebne, otrzymuję z tego powodu bardzo dużo pozytywnych komunikatów zwrotnych. Uważam jednak, że na tym polu wciąż jest dużo do zrobienia, mam zastrzeżenia co do jakości i ilości informacji przekazywanych radnym i mieszkańcom i w tym temacie będę nadal walczył o diametralną zmianę.
Cieszę się też z setek drobnych rzeczy, zrealizowanych wniosków i interpelacji, rozwiązanych konfliktów, spotkań z mieszkańcami. Udało mi się zupełnie prywatnie doprowadzić do powstania znaczka turystycznego z kościółkiem św. Rocha, w Polskę pojechało już ponad 200 takich znaczków, a kolejne są do nabycia w sklepie przy kościele, turyści przyjeżdżają po tą pamiątkę a przy okazji poznają nasza gminę. Takie inicjatywy łatwiej podejmować będąc radnym, ale w tym przypadku pomógł też prywatny przedsiębiorca. Całą radą podjęliśmy uchwałę w sprawie tytułu Zasłużonego Obywatela Gminy Dobrzeń Wielki i taki tytuł już od 2 lat z dumą nadajemy. Aby wymienić wszystko zabrakłoby nam dzisiaj czasu.
Czego Panu brakuje?
Roman Kołbuc: Zdecydowanie chciałbym jeszcze większego udziału radnych w życiu gminy. Uważam, że relacje między urzędem gminy a radnymi nie są pełne. Rada gminy jest soczewką wszystkich mieszkańców, od których mamy wiele komunikatów. Oni do nas przychodzą, piszą, spotykamy ich na co dzień i na podstawie tych doświadczeń powinniśmy współuczestniczyć w zarządzaniu gminą, przynajmniej w tych najważniejszych kwestiach, takich jak ciepło z elektrowni, obwodnica, transport publiczny, rozliczenie z Opolem, inwestorzy. Jako radni praktycznie nie bierzemy udziału w takich sprawach. Chciałbym, abyśmy byli angażowani w różne komisje, wtedy mielibyśmy pełne baczenie. Jesteśmy też pełni pomysłów, mamy wiele znajomości, możemy pozytywnie wpływać na różne sprawy, tylko musimy mieć wiedzę o bieżącym rozwoju sytuacji. Tego w relacjach z wójtem niestety mi brakuje.
Ostatnio rozmawialiśmy tuż po sesji, na której nie udało się uchwalić budżetu na 2021 rok, co potwierdziło obawy wielu mieszkańców, że po powiększeniu Opola Gmina znajdzie się w tragicznej sytuacji finansowej. Jednak udało się w tych warunkach zrealizować wiele inwestycji, a tegoroczny budżet nie wygląda źle. Czuje się Pan, wraz z całą radą, częścią tego sukcesu?
Roman Kołbuc: W pewnym sensie tak, ponieważ te pieniądze zewnętrzne, które udało się zdobyć, wszystkie inwestycje, o których decydowaliśmy, że dokładamy jakieś kwoty z gminnego budżetu, to wspólna zasługa i decyzja naszego samorządu, wójta i radnych. Na wiele rzeczy miała wpływ też partia rządząca – kiedy lepiej dofinansowywana była na przykład polityka senioralna, to gmina na tym korzystała, a np. w sferze oświaty bywało odwrotnie. Natomiast trzeba też patrzeć na to z różnych perspektyw. Przed powiększeniem Opola byliśmy na bardzo wysokim poziomie, który staraliśmy się utrzymać, a nawet rozbudować, jak w przypadku Gminnego Ośrodka Kultury, klubów sportowych i wielu innych. Przyjdą jednak takie momenty, kiedy kolejne budynki trzeba będzie wyremontować, przykładowo świetlica wiejska w Dobrzeniu Małym powstała przy stuprocentowym dofinansowaniu, ale jej utrzymanie i ewentualne remonty będą już po naszej stronie. Dlatego ten budżet, który faktycznie nie wygląda źle, wcale nie jest taki duży. Natomiast nie chcę straszyć mieszkańców zamykaniem czegokolwiek. Stać nas na to, co teraz mamy, różne organizacje świetnie sobie radzą ze zdobywaniem pieniędzy na swoje funkcjonowanie i inicjatywy. Ogromny szacunek dla stowarzyszeń, klubów sportowych, straży i tak dalej. Uważam, że będzie coraz lepiej, bardzo na to liczę i zrobię wszystko, żeby tak było.
Jak ocenia Pan współpracę w samej radzie i z władzami gminy?
Roman Kołbuc: Uważam, że początkowo rozbiliśmy bank. Wyszliśmy frontem do ludzi, zaczęliśmy być rozpoznawani, widoczni na różnych imprezach, angażować się praktycznie we wszystkie wydarzenia, jakie się w gminie dzieją. Nawet nie wspomnę o inwestycjach, inicjatywach, uchwałach. Natomiast przyszło też jakieś drobne zachłyśnięcie, po prostu jeśli ktoś jedzie autostradą to prędzej czy później trafi też na wyboje. Niektóre osoby zaczęły myśleć trochę inaczej, politykować, forsować poglądy bez dania racji drugiej stronie, więc pojawiły się też pewne konflikty, tarcia. Wydaje mi się jednak, że w większości łączyłem radnych, a przynajmniej do tego dążyłem, i łagodziłem zatargi miedzy wójtem i radą. Namawiałem do współpracy ponad wszelkimi podziałami i sądzę, że w większej mierze mi się to udawało. W relacjach z panem wójtem (Piotrem Szlapą – przyp.) też bywało różnie. Czasem mieliśmy wątpliwości, czy nie ukrywa przed nami pewnych spraw.
Było kilka takich rozmów na sesji.
Roman Kołbuc: Tak, nigdy tego nie ukrywałem, zawsze mówiłem wprost. Często zaczynałem od rozmów prywatnych, później temat pojawiał się na komisjach, a w końcu zdarzało mi się wyartykułować moje obawy i obiekcje publicznie. Zawsze konkretnie, ale uprzejmie, kultura osobista to w samorządzie, podobnie jak w całym życiu, bardzo ważna rzecz.
Czy z tym 5-letnim doświadczeniem podjąłby Pan decyzję o starcie w wyborach w 2018 roku raz jeszcze?
Roman Kołbuc: Gdybym jeszcze raz znalazł się w 2018 roku i w tamtej sytuacji, zdecydowanie bym kandydował. Natomiast nie do rady gminy, a na wójta. Uważam, że miałem wtedy duże szanse i choć pojawiały się takie propozycje, nie odważyłem się na to. Inaczej też wyobrażałbym sobie tę kadencję za mojego „wójtowania”. Oczywiście tamten czas już nie wróci, ale gdybym drugi raz miał taką szansę, właśnie tak bym postąpił.
Postępuje Pan tak teraz, kandydując na wójta.
Roman Kołbuc: Przede wszystkim skupiłem wokół siebie wspaniały zespół. Mówię o nich „piękni ludzie”, bo są nieskalani samorządowymi manierami i gminnymi powiązaniami, a mają bardzo ciekawe i śmiałe spojrzenie na gminę. Nie są też zamknięci w żadnych organizacjach, ponieważ uważam, że rada gminy nie powinna być kalką rad sołeckich, straży, czy klubów. Nasze horyzonty są zdecydowanie szersze, myślimy o całej gminie, myślimy w sposób innowacyjny i nowoczesny, a program szczegółowy naprawdę dotyczy wszystkich mieszkańców, a nie wąskich grup wzajemnej adoracji. Naszym ogromnym atutem jest właśnie fakt, że nie jesteśmy umocowani w żadnych starych strukturach, nie jesteśmy od nikogo zależni. Ktoś mi kiedyś powiedział, że po wyremontowaniu wszystkich budynków w gminie czas je trochę przewietrzyć. Zgadzam się z tym, uważam, że byłoby to ożywcze. Takie osoby jak te, które zdecydowały się na współpracę ze mną, są tej radzie gminy bardzo potrzebne. To po prostu świetni ludzie, i bez żadnych naleciałości. Nowe twarze, nowe – mimo że w gminie od lat albo od urodzenia, to nie żadna rewolucja, to naturalna ewolucja. Niektóre postacie w naszej gminie tkwią na stanowiskach i funkcjach od lat a nawet dekad, mimo że to zdarte płyty i mają wiele za uszami.
Jaki jest plan na kolejną kadencję, gdyby udało się Panu i Pana ekipie wygrać?
Roman Kołbuc: Proszę o jeszcze chwilę cierpliwości, za moment pojawi się nasz program wyborczy. Będziemy go publikować na specjalnej stronie na Facebooku. Na pewno jest ciekawy. Jesteśmy świadomi i odpowiedzialni, wiemy jaki jest budżet i wydatki, których nie można zmienić. Myślę jednak, że pod wieloma względami naszych mieszkańców mile zaskoczymy.