Właściciel jednej z działek w gminie Dobrzeń Wielki ze zdziwieniem spostrzegł, że na mapce aktualnego projektu „Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy Dobrzeń Wielki” jego działkę oznaczono jako „obszar, na którym przewiduje się rozmieszczenie urządzeń wytwarzających energię elektryczną z odnawialnych źródeł energii (OZE) – ogniw fotowoltaicznych o mocy przekraczającej 100 kW”.
Mówiąc krócej, właściciel zauważył, że gmina oznaczyła jego działkę jako teren dla elektrowni fotowoltaicznej. Nikt jednak właściciela o takim przeznaczeniu jego działki nie poinformował. Gdyby przypadkiem nie zajrzał do projektu studium, to w ogóle by się o tym nie dowiedział. Czy gmina może bez informowania właściciela określać przeznaczenie jego działki?
Wyjaśnianie tej sprawy rozpocząłem od zapoznania się ze wspomnianym projektem studium. W dotychczasowym studium nie było żadnych działek oznaczonych jako przeznaczone na elektrownie fotowoltaiczne. W projekcie nowego studium naliczyłem 14 takich działek (cztery w Kup, jedna w Dobrzeniu Małym, jedna w Dobrzeniu Wielkim i aż osiem w Chróścicach). Dlaczego gmina wprowadza taką zmianę do studium?
Zgodnie z obowiązującym prawem elektrownie fotowoltaiczne o mocy ponad 100 kW można budować tylko na działkach, które w studium zagospodarowania przestrzennego gminy oznaczono jako przeznaczone na ten cel. Gdyby gmina Dobrzeń Wielki nie miała w studium tak oznaczonych działek, to można by było w niej budować tylko małe elektrownie fotowoltaiczne, o mocy do 100 kW. Tymczasem potencjalni inwestorzy są zainteresowani dużymi.
Na elektrownię 400 kW potrzeba mniej więcej hektar. Od takiego gruntu rolnego gmina dostaje rocznie 100 zł podatku. W przypadku elektrowni fotowoltaicznej dostałaby od tego samego gruntu ponad 8 tys. zł rocznie, a przecież byłby jeszcze podatek od budynków i budowli. Dla gminy elektrownia fotowoltaiczna to zysk. A dla właściciela działki?
Pod elektrownie fotowoltaiczne wybiera się raczej słabe grunty, mało opłacalne dla rolnictwa. Często są to działki, których nie da się też wykorzystać np. na cele budowlane, bo leżą pod liniami wysokiego napięcia, albo mają jakieś inne mankamenty. Za dzierżawiony pod elektrownię fotowoltaiczną grunt jego właściciel otrzymuje pieniądze, chyba około 10 tys. zł od hektara rocznie. Lepiej mieć 10 tys. zł bez pracy, niż narobić się i nie mieć nawet 5 tys.
Właściciela, zaskoczonego tym, że bez jego wiedzy gmina zaznaczyła mu na działce możliwość budowania elektrowni fotowoltaicznej, mogę więc uspokoić. Jeśli nie chce, to nie będzie tam żadnej elektrowni. Jego działka, jego wola. Gdyby jednak chciał wydzierżawić grunt pod elektrownię, to może. A ktoś inny nie może, nawet gdyby chciał.
Wydaje mi się, że gmina nie musi informować właścicieli działek o takich zmianach w studium, które nie grożą żadną stratą, a wręcz przeciwnie, przynoszą właścicielowi działki korzyść. Gdy spytałem wójta Henryka Wróbla, co w sytuacji, gdy ktoś jednak stanowczo nie chce, by jego działka była w studium oznaczona jako taka, na której można budować elektrownię fotowoltaiczną, dowiedziałem się, że wystarczy to zgłosić. Gmina nikogo na siłę nie uszczęśliwia. Pod elektrownię fotowoltaiczną można wyznaczyć inną działkę. Chętni są.
Mam nadzieję, że uspokoiłem właściciela działki, od którego rozpocząłem artykuł. Sprawy fotowoltaiki zasługują jednak na szersze potraktowanie. Tradycyjnie przypominam w tym miejscu, że od fotowoltaiki są specjaliści, ale ja do nich nie należę. Mój artykuł należy więc traktować jako popularyzowanie tematu. Chcący dokładniej poznać zagadnienie, niech zajrzą do fachowych publikacji.
Fotowoltaika to nie tylko elektrownie. W gminie Popielów działają np. fotowoltaiczne latarnie uliczne. W ubiegłym roku zainstalowano cztery takie latarnie w Karłowicach (dwie przy ul. Cichej i dwie przy łączniku ulic Brzeskiej i Konopnickiej) oraz dwie w Rybnej (przy placu zabaw i na rogu ulic Krótkiej i Ogrodowej). W tym roku cztery kolejne latarnie fotowoltaiczne zainstalowano już na kąpielisku w Nowych Siołkowicach. Ponadto w ramach środków z funduszu sołeckiego po dwie latarnie fotowoltaiczne mają być w tym roku zainstalowane w sołectwach: Kuźnica Katowska, Lubienia i Rybna. Łącznie będzie więc w gminie 16 fotowoltaicznych latarni ulicznych.
Sołectwo Rybna zdecydowało się na wspomniane latarnie już po raz drugi. Sołtys Rybnej, pani Maria Gruszka wyjaśniła mi, że stawiane są one tam, gdzie ludzie długo czekają na oświetlenie uliczne, a nie bardzo widać szansę na inne rozwiązanie. Latarnie ustawione w 2017 sprawdziły się, więc sołectwo zdecydowało się na kolejne w tym roku.
Gmina Popielów przoduje w fotowoltaice także pod innym względem. Nie tylko ma wyznaczone tereny, na których mogą powstawać elektrownie fotowoltaiczne o mocy ponad 100 kW, ale dla jednego z tych terenów jest już nawet gotowy projekt elektrowni i wydane jest pozwolenie na jej budowę (przy elektrowniach powyżej 40 kW potrzebne jest pozwolenie na budowę). Elektrownia nazywa się dumnie „Popielów Power Plant”. Ma być zbudowana w Starych Siołkowicach na działkach (1,7 ha) leżących na przedłużeniu ul. Młyńskiej w stronę oczyszczalni ścieków. Zainteresowani mogą od opolskiej firmy Inżynieria PV Andrzej Burzyński kupić projekt i zbudować elektrownię.
Popielowska elektrownia ma mieć moc 638 kWp (tzn. w chwili największego nasłonecznienia ma osiągać moc 638 kW). Według projektu ma wytwarzać 630 MWh na rok. Chyba wystarczyłoby to np. na Nowe Siołkowice i Lubienie razem wzięte. Wizualizację wspomnianej elektrowni można obejrzeć na YouTube. Tutaj zamieszczam tylko jeden kadr z filmiku. Mały biały budyneczek na horyzoncie dałem w powiększeniu w lewym dolnym rogu. U góry kadru wpisałem adres filmiku.
Innym przykładem wykorzystania fotowoltaiki są tzw. mikroinstalacje, usytuowane najczęściej na dachach budynków. Bez trudu znajdziemy je w każdej z naszych gmin. Fotowoltaika jest też wykorzystywana do zasilania np. podświetlanych znaków drogowych.
Tereny pod elektrownie fotowoltaiczne wyznaczono także w gminie Łubniany. Są to dwie duże działki na pograniczu Masowa i Kolanowic oraz na pograniczu Grabia i Kobylna. Elektrowni fotowoltaicznej nie ma jednak w naszych gminach, co trochę dziwi, bo południe Polski ma dla nich lepsze warunki (większe nasłonecznienie) niż północ.
Pojawiają się czasem wątpliwości, czy elektrownie fotowoltaiczne nie są szkodliwe dla środowiska. Każda rzecz jest po jakimś względem zła, a pod innym dobra. Jeśli jednak chodzi o środowisko, to elektrownie fotowoltaiczne są mu najbardziej przyjazne. Nie dymią, nie hałasują i niewiele wystają ponad ziemię. Niektórzy twierdzą nawet, że taka elektrownia staje się w pewnym sensie rezerwatem przyrody. Teren jest ogrodzony, ludzie tam nie wchodzą, jest cisza, spokój, czyli idealne warunki dla drobnej fauny.
Elektrownie fotowoltaiczne nie dają też odpadów. Odpadem, po około 30 latach eksploatacji, stają się panele, z których zbudowana jest elektrownia. Firmy zajmujące się utylizacją paneli sygnalizują jednak, że budowa nowych paneli w oparciu o materiały odzyskane ze starych paneli jest tańsza, niż gdyby użyć całkowicie nowych surowców. Jest więc szansa na to, że w przyszłości większość materiału na panele będzie krążyć w obiegu zamkniętym.
Wątpliwości wzbudza też sprawa opłacalności elektrowni fotowoltaicznych. Podnosi się, że ich budowa i eksploatacja możliwe są tylko dzięki dotacjom. Już nie całkiem tak jest. W budowie paneli dokonuje się nieustanny postęp. Są one coraz tańsze i coraz lepsze. W Chinach, które przodują w rozwoju fotowoltaiki, już dziś likwiduje się dotacje, bo elektrownie fotowoltaiczne są tam dochodowe nawet bez dotacji.
Warto tu nadmienić, że w 2017 w Chinach uruchomiono nowe elektrownie fotowoltaiczne o łącznej mocy 55 GW. W jednym tylko roku! Dla porównania, w Niemczech w 2017 roku uruchomiono niecałe 2 GW nowych mocy w fotowoltaice, i to licząc wszystko, razem z mikroinstalacjami, a nie tylko elektrownie. Cała dotychczas zainstalowana w Niemczech fotowoltaika ma łączną moc 44 GW i wytwarza 7 proc. energii elektrycznej w Niemczech.
Na koniec jeszcze Korea Północna (KRLD) – państwo bardzo mądrze rządzone. Oni też mocno stawiają dziś na fotowoltaikę, choć mają ogromne złoża doskonałego węgla (antracytu) i wiele kopalń. Odnoszę jednak wrażenie, że uważają węgiel za zbyt cenny surowiec dla przemysłu chemicznego, by beztrosko spalać go w elektrowniach. Wielkoskalowy rozwój opartego na węglu przemysłu C1 to dziś sztandarowy projekt KRLD, nad którym nadzór sprawuje osobiście premier Pak Pong Dzu.
Koreańczycy nie mogą pozwolić sobie na zajmowanie ziemi rolnej pod fotowoltaikę, bo w KRLD jest bardzo mało gruntów rolnych. Elektrownie fotowoltaiczne budują więc np. na dachach fabryk. Na zdjęciu przedstawiciel dyrekcji fabryki butów dziecięcych i sportowych w Pjongjangu stoi na dachu wśród paneli elektrowni. Zdjęcie jest kadrem z reportażu niemiecko-francuskiej telewizji Arte. Polecam go. Ma polskie napisy. Ostrzegam jednak, że jest to czarna propaganda antykoreańska, tyle że nie aż tak czarna, z jaką zwykle mamy do czynienia. Adres wpisałem na zdjęciu. Arte deklaruje, że reportaż będzie dostępny do 14 marca 2021.
Piotr Badura
Wszystko się zgadza ale stwierdzenie „Korea Północna (KRLD) – państwo bardzo mądrze rządzone” wydaje się „lekkim” nadużyciem.
W ramach wolności wyznania wolno wierzyć w bajki na temat KRLD, ale ja nie jestem tego wyznania. Dla mnie ważne są konkrety, w miarę możliwości sprawdzone. Sprawy KRLD śledzę uważnie od lat (i nie chodzi tu o wchłanianie propagandowej medialnej papki). Pogląd, że „Korea Północna (KRLD) to państwo bardzo mądrze rządzone” potrafię solidnie uargumentować a bajki na temat KRLD równie solidnie podważyć. Wymaga to jednak obszernych tekstów. Nie da się tego zrobić w krótkim komentarzu.
Pozdrawiam